sobota, 25 września 2010

'Sztuka jest aktem przemocy' - kino Nicolasa Windinga Refna (część 1)


Ze względu na bezkompromisowość i nieprzewidywalność nazywany jest l’Enfant Sauvage (Dzikim Dzieckiem) duńskiej kinematografii. I obecnie jest jej najbardziej opłacalnym, po Larsie Von Trierze, towarem eksportowym. Słynie z łamania filmowych schematów, ale daleko mu do zwykłego postmodernistycznego figlarza. To jego bohaterowie kształtują gatunkowe universum, nie na odwrót. Bo trzonem jego kina jest subiektywna narracja, a ta musi być ściśle podporządkowana psychologii postaci. Te z kolei są  nieobliczalne – za ich pomocą zaskakująco naturalnie potrafi przejść z jednej konwencji w drugą. Oto Nicolas Winding Refn: reżyser-samouk będący daltonistą (!), wiecznie eksperymentujący artysta w świecie kina gatunkowego.

piątek, 24 września 2010

raz, dwa, próba mikforonu

Dzińdybry.
Jako niedoszły dziennikarz, a nawet hotelarz, czy wreszcie przyszły-niedoszły filmowiec, postanowiłem założyć bloga, w którym zwierzać się będę ewentualnym czytelnikom z kolejnych filmowych fascynacji.
Teksty postaram się tu wrzucać przynajmniej raz w miesiącu, taka obiecana sobie norma do wyrobienia jako walka z permanentnym lenistwem. Poświęcone będą tytułom, twórcom czy nurtom w Polsce szerzej nieznanym, ewentualnie zapomnianym. Teksty nie zawsze będą długie, ale w każdym postaram się umieścić po kilka trudnych wyrazów. Naprawdę.
CV w tym temacie mam niewielkie, bo zaczyna się i kończy na pisaniu o kinie dla portalu netbird.pl, a ten ostatnio przestał istnieć. Więc równie dobrze mogłem go sobie wymyślić.
Jeśli chodzi o nazwę bloga, to zależało mi na czymkolwiek, co kojarzone będzie z kinofilią. Wszystkie nazwy, które przychodziły mi do głowy były już zajęte, po kilku minutach silenia się na oryginalność powstała Kinomisja.
Zaczynam od tekstu o Nicolasie Windingu Refnie, bo to obecnie mój ulubiony współczesny reżyser. Mam nadzieję, że czytanie o jego twórczości będzie sprawiało Wam choć w połowie taką frajdę, jak mi pisanie o niej. I że Ci, którzy jego obrazów nie znają, sięgną po nie i nie pożałują. Z pewnością nie pożałują.
Do przeczytania!

PS: "Szyld" bloga to fragment kadru z Zabójstwa chińskiego maklera. Wiem, że ciężko o tym fragmencie cokolwiek powiedzieć, ale nieważne. Bo chciałem tylko napisać, że kto nie widział, ten dupa.