Niniejszy tekst w najbliższym czasie opublikowany też zostanie na łamach E-Splotu oraz Kolorowych Zeszytów.
Zdumiewająca reinterpretacja jednej z najpopularniejszych przypowieści biblijnych. Komiks, który śmiało podrzucać możemy znajomym zainteresowanym opowieściami obrazkowymi tak bardzo, jak losem much w Argentynie. Nawet ich powinien przekonać, tak wartościowe i przystępne jest to cholerstwo.
Tom Gauld postawił na minimalizm, ale nie od dziś wiadomo, że skrajna prostota nie wyklucza niejednoznaczności i drzemać w niej może prawdziwie imponujące bogactwo treści. W Polsce śmiało dowodziły tego choćby komiksy Jasona - przede wszystkim poruszające Stój... - acz stawianie tych artystów zbyt blisko siebie byłoby dla nich krzywdzące. Pomimo pewnych istotnych podobieństw, do których zaliczyć należałoby także slalom smutku i humoru oraz zamiłowanie do absurdu i zabawy utartymi wzorcami, posiadają oni odmienne style. Bynajmniej nie tylko za sprawą zgoła różnej, w obu wypadkach tak samo specyficznej, oprawy wizualnej.