poniedziałek, 30 września 2013

Lista płatnych zleceń (Ben Wheatley, 2011)

Właśnie ukazał się piętnasty numer czasopisma "Ekrany". Poniżej mój opublikowany w nim tekst. Warto może zaznaczyć, że napisałem go zanim jeszcze dowiedziałem się o "A Field in England"...



"Lista płatnych zleceń", drugi film w karierze Bena Wheatleya, jest utworem do tego stopnia niekonwencjonalnym i enigmatycznym, że jednoznaczna interpretacja przedstawionych w nim wydarzeń okazuje się po prostu niemożliwa. Punktem wyjścia jest tu dramat rodzinny: opowieść o młodym małżeństwie – apodyktycznej Shel i pozornie spokojnym Jayu – przeżywającym kryzys. Powodem ich kolejnych, coraz ostrzejszych awantur okazuje się celowo przedłużane bezrobocie Jaya. Nie oznacza to wcale, że kameralna historia wpisana jest w szerszy kontekst społeczny, tak jak w gangsterskim "Down Terrace" (2009) – debiucie Wheatleya. Zamiast tego otrzymujemy poetykę snu, wprowadzaną między innymi za sprawą stosownych zabiegów formalnych – od niepokojącej muzyki po ujęcia w zwolnionym tempie. Zanim jednak utwierdzimy się w przekonaniu, że "Lista płatnych zleceń" jest tak naprawdę horrorem, przyjdzie nam długo poczekać. Najpierw otrzymamy bowiem informację, że Jay to płatny zabójca.

wtorek, 24 września 2013

Shinya Tsukamoto - kino industrialne

Na blogu zastój i nie wiem, kiedy pojawią się nowe teksty, ale! dosłownie chwilę temu natknąłem się na coś starszego, napisanego 4 lata temu dla nieistniejącego już portalu Netbird.pl (pozdrowienia dla Dawida Głowni). Dziś napisałbym ten tekst zupełnie inaczej, ale mniejsza z tym. Na koniec dodatkowy akapit, który spłodziłem przed momentem.

"Tetsuo"


Miasto, w którym nigdy nie przestaje padać deszcz, ludzie mutujący w metalowe potwory, morderstwa popełniane w marzeniach sennych... Witajcie w szalonym świecie jednego z najważniejszych japońskich twórców niezależnych, stawianego obok takich osobistości jak David Lynch czy David Cronenberg. Twórcy, który pod płaszczem szeroko pojmowanego horroru cielesnego przemyca bezlitosną krytykę współczesnego społeczeństwa.

Ten fan monster movies (z nieśmiertelną „Godzillą” na czele) pierwszy amatorski film nakręcił już w wieku czternastu lat. Studiował malarstwo, a później założył Teatr Morskiego Potwora, w którym zajmował się scenariopisarstwem, reżyserią oraz aktorstwem. W świat profesjonalnego filmu wkroczył pełniąc jeszcze więcej funkcji – operator, montażysta, scenograf i wreszcie producent. Człowiek-orkiestra uprawiający kino autorskie pełną gębą. 

czwartek, 19 września 2013

4:44. Ostatni dzień na Ziemi (Abel Ferrara, 2011)

Z archiwum nieistniejącego już portalu Edycja Limitowana.


Abel Ferrara dawno już nie nakręcił dzieła, za sprawą którego ciągle można by go określać mianem mistrza amerykańskiego kina niezależnego. Nie pamiętając o tym, jak to jest uczyć się na własnych błędach, od lat nie jest on w stanie wykorzystać tkwiącego w swoich kolejnych historiach potencjału.

Nie mam wątpliwości, że byłoby inaczej, gdyby tylko nie zakończyła się współpraca Ferrary z Nicholasem St. Johnem. Wszak tenże scenarzysta napisał  ogromną większość jego najlepszych obrazów, od "Kalibru 45" przez "Króla Nowego Jorku" po "Pogrzeb". Zresztą stwierdzenie "ogromna większość" śmiało zamienić można by na "wszystkie (sic!)", skoro w wyliczance znakomitych utworów nowojorskiego reżysera tylko z kontrowersyjnym "Złym porucznikiem" St. John nie miał nic wspólnego. Inna sprawa, że to od napisanego przez niego "Uzależnienia", dramatu wampirycznego, który jest tyleż inteligentny i nieszablonowy, co pretensjonalny, Ferrara z artysty w pełni dojrzałego przeobrażać się zaczął w twórcę nierzadko pozbawionego odpowiedniego wyczucia. Jakby za bardzo zainteresowanego samym sobą, a za mało swoimi odbiorcami.

środa, 4 września 2013

Chwila jak płomień (Roman Lipczyński, Paweł Garwol)

Tekst jednocześnie opublikowany na łamach Magazynu Miłośników Komiksu KZ.


W obrazkowym świecie Garwola i Lipczyńskiego zdarzyć się może wszystko. Psu urosnąć mogą skrzydła, człowiek może stać się niewolnikiem pająka, a ślimacze muszle okazać się mogą biblioteczką arcydzieł z innego wymiaru. Nasza rzeczywistość, niezależnie od tego, jak szara się wydaje, to nieustanne źródło inspiracji – zdają się przemawiać twórcy.